Kochani,
Dziś miało być bez wariacji :) odpoczywanie od zakupów, od pogody, ogólnie relaks :) Jednak już o 12 am moje plany zostały zmienione. Krzyś zadzwonił i poinformował , że kończą na dziś. Miałam być gotowa za 10 minut. Bosko… a ja w piżamie, bez makijażu i wypitej kawy, co więcej w środku super konwersacji z bliskimi osobami z PL (na skype i FB). No nic trzeba było się zbierać :) Zajęło mi to ok 15 minut – taką mam już wprawę :D Bezcenne: usłyszeć od męża, że ślicznie wyglądam, kiedy na przygotowania poświęciłam jedynie kwadrans, podczas którego nadal pisałam ze znajomymi :P No dobrze, to też zasługa nowej sukienki za kilka $ :P
Pojechaliśmy na lunch do Crazy Buffet’u – japońskiego bufetu. Koszt lunch’u i napojów bez ograniczeń to 12$. Wybrałam Dr Pepper’a :P
Chciałam wszystkiego spróbować (jak to ja :P) i na pierwszy talerz nałożyłam sobie ryż, krewetki, ziemniaki, fasolkę szparagową i chyba 3 rodzaje kurczaka w różnych sosach – przyznam, że zjadłam 1/2 bo nie zmieściłabym innych smakołyków :P
O takich właśnie :P Tu kilka rodzajów sushi i maków (nigdy nie rozróżniam co jest co), rolls z warzywami, japoński pierożek z mięsem, krewetka w pancerzu, kurczak w brendy (już nie pamiętam jaki to rodzaj alkoholu był) i na koniec coś, co zupełnie nie pasuje do zestawu: makaron z serem :) Wiele razy widziałam go w sklepach, na filmach itp. bardzo chciałam go spróbować i powiem szczerze: to naprawdę nic specjalnego :)
Bardzo chciałam się do niej dostać, ale się nie udało. Po rozerwaniu pancerze cała się rozpadła :P Już nie miałam ochoty jej jeść (może przez te oczy :P)
Tak pięknie jest nawet na parkingach w Chandler :P
Iced coffee ze starbucks’a o smaku peppermint – niestety była obrzydliwa… Teraz wiem, że następnym razem tylko frappuccino :)
Po drodze zajechaliśmy do sklepu „Wszystko za $”. Kupilam kilka bzdurek :P
Po zakupie obrzydliwej kawy, która została przez nas wyrzucona, pojechaliśmy wymienić samochód do AVIS’a. Zaraz po wymianie auta udaliśmy się w poszukiwaniu TJ Maxx’a i to nie ja nalegałam :P Mój mąż chciał kupić sobie okulary przeciwsłoneczne (niestety nie znaleźliśmy takich jakie zakupił kilka lat wcześniej).
:)
A to już wieczorny chillout przed basenem z Krzysiem i Markiem :P Słowa są zbędne, jedyne co mogę napisać o tej sytuacji: po zanurzeniu się w wodzie uznałam, że jest to najpiękniejsze miejsce w jakim byłam i ciężko będzie to przebić :D