Kochani,
Cały dzień spędziłam na wypisywaniu pocztówek :) Taki starodawny zwyczaj, prawie już zapomniany w naszych nowoczesnych czasach. Trochę mi to zajęło; skompletowanie adresów, wypisanie 30 kartek i naklejane znaczków. Niby 30 sztuk, ale uwierzcie mi ręka dosłownie mi odpadała już po kilku pierwszych. Ale warto było :)
Oto kartki przed tym maratonem pocztówkowym:
I zaraz po nim:
Mimo, że poniższe zdjęcie dotyczy starych zakupów w H&M; sprzed tygodnia postanowiłam zamieścić tę fotkę. Co myślicie o takich przecenach:
25$ na 7$ albo 35$ na 10$? Super prawda? No to trzymajcie się krzeseł, foteli i innych siedzisk… Kiedy podeszłam do kasy, aby zapłacić okazało się, że moje zakupy są jeszcze przecenione o 50% (!!!) więc za 6 rzeczy wartych 143$ zapłaciłam ok 20$.
Niech żyją tanie zakupy :D
Tego dnia udało mi się zmobilizować i wyszłam, aż dwa razy na basen. Można powiedzieć, że już się troszkę opaliłam, ale to jest tak znikome „muśnięcie słońcem”, że nie ma się czym chwalić. Rano leżałam 1 h, a po popołudniu ok 30 minut, bo słońce już zachodziło. W sumie było to bardziej czytanie gazety na leżaku, niż opalanie. Za to kąpiel w basenie sprawiła mi naprawdę ogromną przyjemność :)Reszta dnia zleciała na relaksowaniu się, słuchaniu muzyki i czytaniu ciągle tej samej gazety :P Ale już jestem przy końcu :P


Wieczorem postanowiliśmy, że rezygnujemy ze standardowej kolacji i pójdziemy na shake’a do RUBY’S. Niestety, w Phoenix nie ma restauracji tej sieci. Zniechęceni faktem, że nie napijemy się tego boskiego napoju lodowego szukaliśmy innego miejsca, gdzie można zjeść coś smacznego. Padło na:
Taki mieliśmy wybór :D Ciężko było, uwierzcie mi, wybrać coś z tylu różności :P W moim przypadku padło na sernik malinowy z białą czekoladą, a w Krzysia na sernik kokosowo-czekoladowy. Oba były zabójczo wspaniałe, bo „dobre” to zdecydowanie za mało powiedziane. Aby uszczęśliwić się na 100% zamówiliśmy jeszcze cappuccino i cafe latte :) Tacy byliśmy szczęśliwi z naszymi zestawami, ja chyba trochę bardziej niż Krzyś :P

Na zdjęciu powyżej w „sosjerce” widzicie rozpuszczoną czekoladę :P Jak polewałam sobie nią cheesecake’a dziewczyny z sąsiedniego stolika, aż zapiszczały z zachwytu i od razu poprosiły kelnera o to samo :P Wyglądało to tak:
Zjedliśmy „prawie” wszystko, bo sernik z bitą śmietaną i czekoladą okazał się za dużą dawką cukru jak na jednego normalnego człowieka :P Więc tak przesłodzeni opuściliśmy to wspaniale miejsce :) Resztę wieczoru spędziliśmy na basenie pijąc piwko :) Temperatura była wspaniała, około 30 stopni.
Cóż, nic dodać nic ująć :P
Całuje Was gorąco. U Was jest 6 rano 20 lipca, u nas 9 pm 19 lipca. Siedzimy z chłopakami and basenem, pijemy piwko i rozmawiamy o naszym Kotulku kochanym. Jeszcze dziękuję pewnemu wspaniałemu Ł. za opiekę nad naszym Kotulkiem pod nieobecność Anett :)