Kochani,
Mój pobyt tutaj zbliża się ku końcowi – niestety :) Zostały mi tylko 4 pełne dni w USA. W niedziele rano startujemy i czekają nas aż trzy loty. Oby szybko zleciały, bo już mi niewygodnie na samą myśl. Ale narzekać nie zamierzam, niektórzy traktują loty samolotem jako przygodę, coś innego niż zazwyczaj – postaram się też tak o tym myśleć i nie zanudzić się :)
Jakiś czas temu nabyłam w sklepie z pamiątkami uroczy gadżet – PanaSushi :PPanSushi kosztował kilka $ i mimo, że jedzenie pałeczkami nie sprawia mi na ogół trudności są dni, że na usta ciśnie mi się: „gdzie jest jakiś cholernyny widelec” :D PanSushi ma rozwiązać mój problem na zawsze. Pasuje do każdego rodzaju pałeczek i pomaga stabilnie chwytać! Kilka dni później miałam okazję go wypróbować; wzbudził niemałe zainteresowanie przy naszym stoliku :P
Zapomniałam poinformować Was o najważniejszym: tego dnia jak wybrałam się na kawkę do Starbucks’a termometr zamontowany w autku wskazywał na 34° Celsjusza :) To naprawdę niska temperatura jak na okres wakacyjny w Arizonie.
Wygodnych trampek za kilka $ też nie mogłam sobie odmówić :) Ale akurat jest to rzecz bardzo praktyczna, nie jak dziesiąta sukienka :P (moja mama nie pochwala takich rozrzutnych zakupów; ale nic na to nie poradzę, że w USA udało mi się kupić min. sukienkę za 10$, która wygląda jak z kolekcji La Mania’i) :)
Decyzja, aby nie brać do USA żadnej torebki poza jedną dużą i praktyczną (jest workowata i nadaje się na małą, jak i dużą ilość rzeczy) była strzałem w 10tkę. Chciałam jeszcze Wam wspomnieć o samochodzie jakim tu jeździmy. Jest srebrny, marki oczywiście nie znam, bo dla mnie to najmniej ważne. Ale jest (jak 99% aut w USA) w automacie. I niestety zakochałam się w tym „prostym sposobie” prowadzenia auta. Jak kiedyś będę miała własny samochód – będzie on na 100% w automacie. Bez wajchowania, bez gaśnięcia, bez sprzęgła… żyć, nie umierać i prowadzić :D Tego samego wieczoru, skoro nie było tak gorąco jak zazwyczaj, postanowiliśmy z chłopakami skorzystać z podgrzewanego jacuzzi (znajdującego się przy basenie).
Taka zabawa kolorami w ciągu dnia :P Muszę Wam zdradzić tajemnicę: wszystkie pomalowane na jasno paznokcie to te, które mi nie wyszły na ciemnozielono! Dziś już mam moje standardowe delikatne paznokcie w „kolorze” french manicure:P
Kasia w niewyprostowanych jeszcze włosach :D
Do następnego :*
Zakochałam się w torebce <3 Pan Sushi dobra rzecz, taki gabinecik, a jakże pomocny.
Kasiu na fb jest grupa 3 miejskich blogerek , należysz ?
Kamilko kochana toreba kupiona w stradivarius’ie ok 2 lat temu za ok 79zł. Do grupy nie należę, ale to się zaraz zmieni :P
bardzo ładnie wyszły te kolorowe paznokcie! tak letnio :) Czy Ty Kasiu miewasz czasem inne na co dzień, czy tylko klasyczne french’e?
moja Cudna zawsze chciałam mieć ładne paznokcie, ale nigdy nie chciało mi się o nie dbać :P Nie lubię tipsów i innych doklejanych sztuczności, więc jak na ślub zaproponowali mi hybrydę to od razu podłapałam ten pomysł :) To jak lakier bezbarwny + pomalowane na biało końcówki, z tym że utrwalone pod światłem UV. Dzięki temu są piękne do czasu, aż nie odrosną :) ja chodzę co 3 tygodnie do kosmetyczki koło mojego domu i płacę 85 zł. Wiem że drogo, ale mieć zawsze piękne paznokcie – super jest :)
Też niedawno rozważałam hybrydowy manicure, ale za bardzo lubię „przemalowywać” paznokcie ;) I właśnie te odrosty mnie zniechęciły, ale widzę, że w Twoim przypadku systematyczność jest kluczem do sukcesu ;) A nie niszczą się naturalne pazurki przy takiej ciągle powtarzanej hybrydzie??
U mnie jest ok. Ale na pewno swoje dostają po dupie :-) na razie jest ok wiec nie przerywam. W USA nie chciałam sobie „poprawiac” wiec sama je sobie wyrównałam i pomalowalam :-) u mnie sie hybryda sprawdza w 100%
Kasiu, paznokcie wyszły slicznie :) Może nawet przekonam się do tej (ciemnozielonej) kolorystyki :) Zazwyczaj preferuje spokojne kolory :) Jeśli mogę Ci coś doradzic Kasiu, nie pij proszę za dużo kawy w Starbucksie (zaufaj mi). Wiem, że kochasz kawę, ale tę staraj się omijac. Buziaki :*
Musze poznać argumenty! Co w niej nie tak? :-)