Kochani,
Przez ostatnie dni działo się dużo :) W pracy szalony okres, w domu mnóstwo obowiązków (niestety nie ma już przemiłej Pani Meksykanki odwiedzającej mój pokój hotelowy podczas wizyty w USA, która codziennie wszystko ogarniała) i jeszcze ten upał :P Uwierzycie, że w PL jest mi goręcej niż w Phoenix?!? Już Wam piszę dlaczego: tam zawsze była ucieczka w klimatyzowany pokój hotelowy, samochód czy inne zamknięte ochłodzone miejsca. W PL w naszym mieszkanku jedynym chłodnym miejscem jest łazienka. Reszta mieszkania (znajdującego się pod dachem) to istna sauna. Ale nie narzekam; przecież mogłaby być zima :P
A to moje dzisiejsze śniadanko w pracy. Widzicie te boskie pomidorki koktajlowe? To z mojego własnego tarasu :D
Weekend spędziłam na cudownym grillu u Kamilosławy :) Jak zwykle było cudownie i smacznie. Żałowaliśmy, że nie mogliśmy pojechać ze wszystkimi w sobotę nad jeziorko, ale nasz Kotulek czekał na nas w domku więc szybciutko musieliśmy do niego wracać :) Resztę soboty spędziłam relaksując się; czytałam książkę, siedziałam przed kompem i przygotowywałam leczo (relacje z grilla i lecza zamieściłam w poprzednich postach). W niedzielę umówiłam się z siostrą i naszą koleżanką z pracy na plaże. Było wspaniale, przy okazji spotkaliśmy znajomych. Na plaży przesiedzieliśmy ok 3 h. Zaliczyłam też moją pierwszą kąpiel w lodowatym Bałtyku!Zdecydowałam się dojechać na plażę rowerem. O 11.00 byłam jeszcze bez śniadania więc zapakowałam „małe” co nieco: kabanosy, chlebek i ogorki :P
Pamiętacie Joy z Phoenix? Poznaliśmy ją w samolocie lecąc do Arizony. Była tak sympatyczna, że zaprosiła nas do siebie na prawdziwą wietnamską kolację i potem raz jeszcze do restauracji. Na dodatek dostałam od niej prezent… Naprawdę brak mi słów jak wspaniali ludzie chodzą po świecie… Prezent w 100% trafiony, od powrotu do PL ciągle ich używam, chociażby do zrobionego w weekend lecza :D Uwielbiam moje nowe gadżety kuchenne:
Dziś byłam też na sopockim ryneczku :)
Zgadnijcie o czym będzie jutrzejszy post???
A teraz wszyscy idziemy pięknie spać :)
Całuje Was gorąco i do następnego :*
Ja już wiem :) Ciocia Ewa była u Nas jak Kasiu do niej dzwoniłaś :) Pozdrawiam
Hehe :P Dobra rada od teściowej nie jest zła :D A my z Krzysiem uciekliśmy na taras, bo byśmy się ugotowali w mieszkaniu :P
Kasiu ja padam i płynę – tu u nas na górze jakies 29 stopni jest. P.S Martynka dostała prześlicznego pajacyka :) hmm ciekawe kto go wybierał :)
Lubię to! ;D