Kochani,
Właśnie wróciłam z gdyńskiego kina studyjnego, mojego ulubionego :)
Gdyński Klub Filmowy przyciągnął mnie kiedyś, nie wiem z jakiego powodu; może niskiej ceny biletu, może ktoś mi polecił… nie pamiętam. W tamtym roku spędziłam tam prawie cały weekend na festiwalu filmów kulinarnych: Kuchnia + Food Film Fest. Ten czas wspominam wspaniale, to był czas przeznaczony mojej pasji jaką jest gotowanie, mój czas, tylko dla mnie :) Pamiętam „Ostatni walc w elBulli”, zapis ostatnich dni istnienia słynnej hiszpańskiej restauracji, „Najlepszego kucharza świata” z duńskim szefem kuchni Rasmus Kofoed (nie wiedziałam, że kucharze skupieni na gotowaniu mogą być tak wspaniali; ile było w nim pasji, zaangażowania…), albo „Spragniony świat” czy „Chłopiec i pszczoły”. Szkoda tylko, że nie udało mi się obejrzeć „Tost. historia chłopięcego głodu”, ale to film akurat z poprzedniej edycji festiwalu.„Najlepszy kucharz świata”
Dziś w każdym razie nie o tym. Chcę wrócić do gdyńskiego kina. To małe kino znajdujące się tak niedaleko ul. Świętojańskiej, a jednak tak daleko zgiełku ulicy. Można by napisać, że trochę „w innym świecie”. W okolicy stoczniowych żurawi i innych dziwnych, niezidentyfikowanych stalowych rzeczy. Kino znajduje się w byłej sali BHP Stoczni Nauta przy ulicy Waszyngtona 1.
Do dziś pamiętam jeszcze jeden niesamowity film. Słowo „niesamowity” idealnie go opisuje. Mowa o „Bestie z południowych krain”.
Dziś natomiast obejrzałam kolejny dobry film. Na dodatek polski. „W imię…” Małgorzaty Szumowskiej.
Głównym bohaterem jest ksiądz mający problemy z alkoholem i… z pociągiem do chłopców. Nie będę pisała o czym jest film, nie zdradzę zakończenia ani kulminacyjnych scen. Chociaż taniec z Benedyktem XVI był całkiem komiczny (pomijając smutną sytuację, w czasie której do niego doszło). Napiszę Wam jedno: współczuje głównemu bohaterowi i mimo, że to tylko historia filmowa wiem, że są ludzie tak bardzo samotni; uwięzieni w schematach myślenia i postępowania wg wcześniej ustalonych „norm”. To smutne. Naprawdę…
Wpis internauty Selif ‚a dot. filmu na stronie filmweb.pl (oryginalna pisownia zachowana):
„Nadziwić się nie mogę, jak jedna, czy dwie sceny z nagimi pośladkami w bliskim zbliżeniu dwóch mężczyzn może przysłonić aż taki ładunek emocji. Czy my Polacy naprawdę mamy jakąś fobię na punkcie homoseksualistów? Czy działają oni na Polaków jak płachta na byki? Brawo dla Szumowskiej za pokazanie jacy z nas, z Polaków zaściankowi ludzie. Którym jeden gej jest w stanie zasłonić cały świat.
Film pokazuje, że ta samotność, wykluczenie, często wynika nie przez nas samych, z wyboru. Przez co? Prze kogo? W imię czego? Przez narzucone i uprzedzone społeczeństwo, które nie potrafi zaakceptować jakiejkolwiek inności (pokazuje to też pierwsza, bardzo smutna i przykra scena z mrówkami ). A wpisy na tym forum, które skupiają się tylko na seksie dwóch facetów, jakimś „homolobby” czy antykościelnym wyrazie tego filmu tylko to potwierdzają. Smutne ale prawdziwe.”
A film gorąco polecam! Tym bardziej w GKF Żyrafa :) Na zachętę dodam, że cena biletu to jedynie 10 zł.
W czasie filmu w dwóch bardzo mocnych scenach usłyszeć można piękny utwór: „The Funeral” Band of Horses. Po prostu nieziemski utwór…
http://www.youtube.com/watch?v=cMFWFhTFohk
Do następnego:*
Znam ten kawałek już od kilku lat. Tak, jest genialny.
Nie wiem czy podsyłałem Tobie, być może nie. Zatem posłuchaj bo muzycznie równie dobry :) http://www.youtube.com/watch?v=iiNJbG-doUo :)
Pingback: kuchnia + food film fest 5. | KWIAT POMARAŃCZY
I all the time used to read piece of writing in news papers but now as I
am a user of web therefore from now I am using net for posts,
thanks to web.