Kochani,
Weekend był dla mnie bardzo, ale to bardzo aktywny :)
Po całym tygodniu przepełnionym pracą nie pozwoliłam sobie nawet na kilka chwil odpoczynku. Zaraz po powrocie do domu w piątkowe popołudnie wzięłam się za pieczenie muffinek. Ok 18.00 razem z Krzysiem zapakowaliśmy 24 babeczki, naszego kota w transporter i inne walizki. Wpakowaliśmy wszystko w samochód i ruszyliśmy do naszego rodzinnego Słupska. Dojechaliśmy ok 21.00 i po kilku kwadransach rozmowy z mamą wpakowałam się do łóżka i zasnęłam :P
Następnego dnia czekał mnie dzień pełen wrażeń :) Spotkanie z „moim” ulubionym rodzeństwem :) Kornelka, Lidzia i Kondzio są przewspaniali. Znamy się od kliku lat i spotykamy, gdy tylko czas na to pozwala. Każde spotkanie z nimi kończy się miłymi wspomnieniami i przemiło spędzonym czasem.
Na sobotnie spotkanie zaplanowałam spacer po Lasku Północnym (miejsce odwiedzane podczas mojego dzieciństwa – uwielbiam!), dekorowanie wcześniej upieczonych muffinek i wycinanie ogromnej, kilkukilogramowej dynii :) Na koniec była jeszcze zabawa na placu zabaw :)
Spójrzcie na Kondzia – przystojniaczek :)
A Kornelka? Uwielbiam jak się uśmiecha :) Jest najsłodszą małą dziewuszką jaką znam.
Lidzia :)
Jak dobrze, że zdecydowałam się zabrać ze sobą kalosze.
A teraz efekty naszej sobotniej „pracy” :)
Wspaniały dzień :)
Do następnego :*