Kochani,
Co porabialiście przez długi weekend?
U mnie każdy dzień zaczynał się od pysznej kawy i boskiego śniadania :)
Wyprawiłam też mojego męża do pracy w Irlandii. Poleciał w niedziele o 7.40 rano. Sobota minęła nam pod tytułem: sprzątanie (ja), pakowanie (Krzyś) i opiekowanie się Milą (razem) – królikiem miniaturką naszych znajomych :) Milę odwiedzamy dwa razy dziennie, aby ją nakarmić. Jednak to żywe stworzenie, więc stwierdziliśmy, że za każdym razem pobędziemy z nią po około 30 minut, tak aby nie czuła się zbyt osamotniona. Nie ma to jak szczegółowa instrukcja obsługi Mili :P
W niedziele rano pojechałam do niej sama i postanowiłam , że poczytam książkę Małgorzaty Tusk. Nie było to jednak łatwe, bo Mila uwielbia papier i robiła wszystko, aby mi tę książkę zjeść :D
Do tego wyjada marchewki i pietruszkę tak, że jej się uszy trzęsą :P
Obejrzałam też kilka murali na Gdańskiej Zaspie.
Poza tym poświęciłam trochę czasu na posegregowanie moich przepisów do książki. Podzieliłam je na działy: śniadania, obiady, makarony sałatki, kolacje i desery. Z przerażeniem uznałam, że niektóre działy są napakowane przepisami, a inne jak np. sałatki mają zaledwie trzy pozycje. Muszę to wyrównać, więc wyruszyłam do sklepu po brakujące składniki i postanowiłam zrealizować dwa przepisy, które za mną chodziły od jakiegoś czasu.
Pierwszy z nich to croissant z prosciutto i kozim serem. Drugi to jajko w koszulce (robiłam po raz pierwszy) z miseczką z ciasta francuskiego, wypełnioną serem kozim, szynką prosciutto i pomidorkami koktajlowymi.
Poniżej najprzyjemniejszy moment realizacji i tworzenia przepisów do książki – DEGUSTACJA :D
Stwierdzam, że miseczka z ciasta francuskiego z kozim serem i dodatkami wygrała z croissantem czy jajkiem w koszulce. Była po prostu nieziemska. Na pewno nie raz wrócę do tego przepisu. Idealnie będzie nadawała się na przystawkę podczas kolacji dla 4-6 osób :)
Poza tym zrobiłam pranie, wstawiłam zmywarkę (3 razy – tak jest zawsze, gdy gotuję), posprzątałam mieszkanie, odkurzyłam je (!!!), zrobiłam zakupy i obejrzałam genialny film Woody’ego Allena z 1979 roku pt.: „Manhattan”. Śmiesznie było oglądać Diane Keaton w wieku, kiedy miała ok 25 lat i Meryl Streep – w jej przypadku byłam w szoku. To była przepiękna kobieta 1979 roku. W życiu bym się tego nie spodziewała, była po prostu śliczna. Natomiast Woody Allen nie zmienił się ani trochę od tamtego czasu :D
Podczas długiego weekendu zorganizowałam wspólne wtorkowe wyjście do kina w Gdyni na piękny film pt.: „Z miłości do…”. Podczas oglądania trailera uznałam, że muszę go obejrzeć, ponieważ wywołał we mnie bardzo pozytywne emocje.
Szkoda, że najbliższe wolne dni będą dopiero w okolicy świąt…
Ale prawdę mówiąc mam na co czekać, gdyż w tym tygodniu przyjedzie do mnie mama z 1,5roczną dziewczynką z pogotowia opiekuńczego i spędzimy mnóstwo czasu razem. Mama przyjeżdża, aby dopilnować monterów szaf w garderobie, którą montują w najbliższy czwartek i piątek (can’t wait). Ja przez ten czas muszę być w pracy, więc po raz kolejny mama ratuje mi życie :) Cudownie mieć ją blisko!
Do następnego :*