Kochani,
W ostatnim czasie zdarzyło się trochę miłych rzeczy, złych trochę mniej (chociaż?…). Na szczęście czas prywatny, wieczory i weekendy należą do czasu kiedy mogę robić to co chcę, co mnie relaksuje i składa się na tzw. „radość z życia”.
Pogoda nie rozpieszcza, a po weekendzie na dodatek zrobi się biało. Nie lubię tej i przyszłej pory roku. Ale tu się chyba nie różnię od większości mieszkańców PL. Wychodzenie do pracy kiedy jest jeszcze ciemno za oknami, a opuszczanie jej również podczas rozpoczynającej się już nocnej pory zawsze wywoływało u mnie smutek.
Lubicie swoje urodziny?
Ja tylko z jednego powodu; jedynego, niezmiennego od wielu lat. Zawsze 11 lutego największą radość sprawia mi świadomość, że za około trzy tygodnie pojawią się pierwsze oznaki wiosny. Cieplejsze powietrze, potem wszystko powoli zacznie rodzić się do życia. Wiem, że wtedy rozpoczyna się ta piękniejsza pora roku. Tylko dlatego zawsze nie mogę doczekać się dnia moich urodzin. Teraz już też wyglądam ku tej dacie z utęsknieniem…
Skupmy się jednak na tych pozytywniejszych stronach życia; poniżej to, co ostatnio sprawia mi przyjemność i tylko dzięki temu życie nie wydaje się tak szare jak ostatnimi czasy jest:
Ostatnio lubię…
Moją „prawię ukończoną” autorską książkę kucharską „Kulinarne Inspiracje”.
Zdjęcia Agnieszki Tybuszewskiej, a najbardziej zdrobione przez nią portrety. Poniżej dwa „podobne” zrobione w odstępie około roku :)
20132012
Mojego najkochańszego Kotulka. Dlaczego? Bo skoro nie ma mojego męża w PL, to do niego staram się wrócić jak najszybciej do domu, aby nie siedział sam cały dzień. Jest mi towarzyszem i przytulakiem. Trudno, że przez to przytulanie mam coraz więcej blizn i zadrapań na rękach spowodowanych pazurkami mojego ulubieńca…
Gotowanie zawsze sprawia mi przyjemność – chociaż wolę degustację :)
Mojego blendera, dzięki któremu piję prawie codziennie rano pyszne smoothie. Najczęstrzym jest ten składający się z soku pomidorowego, selera naciowego, koperku, soli i pieprzu. Ale uwielbiam też tzw. multiwitaminę: sok pomarańczowy, banan, kiwi i brzoskwinia z puszki. Ostatnio chciałam pić codziennie smoothie z jabłek i natki pietruszki (spróbowałam tylko raz, potem natka mi zdechła :P).
Wypady z koleżankami i plotkowanie :) Aniu, przeglądanie Twojej książki ślubnej z mnóstwem zdjęć było ważniejsze niż czytanie menu. Mam nadzieję, że Pan Kelner nie zdenerwował się za bardzo na nas :P
Ale przede wszystkim uwielbiam momenty tylko dla mnie :) czyli relaks z książką (a w tle Kotulek :P)
Do następnego:*
Ps. Lece na Festiwal Filmów Kulinarnych: Food Film Fest :D
Kelner nie wyglądał na zdenerwowanego :) Jesteś kochana!!!
:*