Kochani,
Ostatnio cisza na blogu jak makiem zasiał, jak o poranku na mazurskiej wsi, gdzie tylko raz na jakiś czas zapieje kogut. Tak ostatnio było tu – na moim ukochanym blogu!
Jak pewnie się domyślacie bardzo dużo pracuje (chyba pobiłam swój osobisty rekord w tej dziedzinie pracują w czwartek od 8.00-22.00). Nie mam czasu nawet na regenerację sił, więc o pisaniu nie może być mowy. Jednak mam nadzieję, że najgorszy okres już za mną i będzie tylko lepiej – choć dwa tygodnie temu też tak myślałam :/ Jednak wierzę w to bardzo. Celina B., Marta W. i Marta D. bardzo mi pomagają, więc musi już być tylko lepiej – co ja bym bez nich zrobiła… :) Dziękuję dziewczyny :*
Dwa zdjęcia z targów pracy, w których brałam udział:
Pokażę Wam zdjęcie, które mnie urzekło w ostatnim czasie z moim najukochańszym rozrabiakiem – ten mniejszym :P
Wczoraj po bardzo ciężkim tygodniu miałam chwilę na odstresowanie się. Spotkałyśmy się z dziewczynami i jednym kolegą na pożegnalnym piwku. Potrzebowałam tego. Zamówiłam quesadillas z kurczakiem w jednej oliwskiej knajpce w Gdańsku, raczej nie polecam – w domu zrobiłam smaczniejsze i nie jest to moje wygórowane ego.
Dzisiejszy dzień też dobrze się zaczął. Idę na zakupy, wiem że na to zasłużyłam :) Zresztą moje półki z kosmetykami świecą pustkami.
W ostatnią sobotę udało mi się wyrwać na wycieczkę rowerową z Anią. Pojechałyśmy nad morze, wypiłyśmy wcześniej przeze mnie przygotowane smoothie. Spędziłyśmy cudowny czas :)
Tylipanki zostały obgryzione przez mojego Kotulka – pewnie to niezdrowe… Ale pięknie wyglądały przez prawie cały tydzień!
Całuje Was mocno i do następnego (częstrzego) :*