Kochani,
Ostatni czas był dla mnie bardzo intensywny, goście, goście i jeszcze raz goście :) Było wspaniale, przepysznie (Kasia zmobilizowała się kulinarnie) i bardzo słonecznie. Środę spędziliśmy z mężem we Wdzydzach, gdzie moja ciocia z wujkiem wynajęli domek nad jeziorem. Miał przyjechać również mój kuzyn z rodziną, którego nie widziałam dobre 6 lat, o ile nie dłużej…
Ciocia z wujkiem spędzili ostatnie 4 dni w Gdańsku i wspólnie postanowiliśmy zrobić mojemu kuzynowi niespodziankę. Postanowiliśmy niespodziewanie pojawić się na biwaku – na jeden dzień, ale zawsze. Uwierzcie mi mina mojego kuzyna Grzesia i jego żony Ani była warta tej całej konspiracji. Spędziliśmy cudowny dzień.
Niespodzianek ciąg dalszy jeszcze przed Wami :)
Wczoraj tj. w piątek 01.08.2014 mieliśmy z mężem zaplanowanego grilla z przyjaciółmi. Również nad jeziorem. Również na jedno popołudnie. Bardzo się na to cieszyłam, bo ostatnimi czasy mam po prostu ochotę na spędzanie go na łonie natury (jakaś wewnętrzna potrzeba). Cieszyłam się też na frankfurterki; moje ostatnie odkrycie z Lidla, które wybornie smakują przyrządzone na grillu. Teraz nawet nie mam ochoty na kurczaki, szaszłyki i inne grillowe wynalazki.
Mąż odebrał mnie po 16.00 z biura i udaliśmy się w kierunku jeziora. GPS włączony, bagażnik zapakowany – nic nie wzbudziło mojego podejrzenia. Aż tu nagle podjeżdżamy pod uwielbiany przez nas Pałac Kościeszy. Patrzę zszokowana na mojego męża, na co on powiedział: „mają tu dobrą kawę…” Od razu się zorientowałam, że dziś nie będzie frankfurterek z grilla… :D
01.08.2014 mieliśmy dziewiątą rocznicę rozpoczęcia naszego związku, natomiast 29.08.2014 czeka nas 5 rocznica ślubu. Niestety w tym czasie mój mąż będzie za granicą, więc postanowił świętować dwie rocznice na raz :D Krzyś spakował moje kosmetyki, cztery różne sukienki, dwie pary butów na obcasie, kilka kompletów bielizny – tak abym mogła wybrać to co będę chciała. Wszystko zostało zaplanowane, wcześniej ustalone…
Pałac Kościeszy w Przyjaźni.
Niesamowita jest tamtejsza restauracja „Inspiracja”, która składa się z 4 pomieszczeń i sali balowej. Pierwsza sala jest turkusowa, kolejne: fioletowa, niebieska i granatowa :)
Wszystkie dodatki wyglądają jak w prawdziwym pałacu.
Mąż umówił wcześniej telefonicznie, że w naszym apartamencie muszą być płatki róż :) Czyż to nie romantyczne? Nie spodziewałam się, że Krzyś tak potrafi :P
Zeszliśmy na kolację, która składała się z 8-daniowego menu degustacyjnego :) Zamówiliśmy butelkę białego wina i cieszyliśmy się każdym daniem, które trafiło na stół.
Pieczywko z masełkiem.
Arbuz z parmezanem, sosem balsamico i orzeszkami pini.
Pieczony ser kozi z amarantusem, borówkami, malinami i jeżynami.
Kurczak wędzony.
Grasica z nalewką orzechową i pasztecikiem z ciasta francuskiego. Następnie podano sorbet arbuzowy z serem feta i ananasem, ale zanim zrobiłam zdjęcie pochłonęłam go w całości :P
Chłodnik ogórkowy z mini kwiatami ogórka.
Kaczka z musem jabłkowym i chipsami warzywnymi.
Prosię z purre z dyni, z chipsem dyniowym i sianem.
Mniej więcej tak wyglądały nasze talerze po każdym z posiłków :)
Wata cukrowa z ptasim mleczkiem i lodami wiśniowymi.
Śniadanie też było niczego sobie :)

KONIEC a szkoda :D
Dla zainteresowanych TU znajdziecie inną relację, z naszego pierwszego walentynkowego pobytu sprzed 1,5 roku.
Do następnego:*