Kochani,
Ostatni weekend spędziłam w cudownym miejscu. To był mój pierwszy wspólny biwak z młodszą siostrą :D Byliśmy w Wielu niedaleko Kościerzyny; http://www.wiele.com.pl/. Może nie przypominało ono ekskluzywnego hotelu, ale za to jezioro było czystsze od niejednego usytuowanego na zewnątrz basenu,
las od niejednego centrum miasta,
a powietrze pięknie pachniało drzewami iglastymi.
Pogoda nam dopisała, ponieważ nawet w nocy wystarczyły długie leginsy i bluza z kapturem. Pobyt umilała mi super książka – 3 z serii o asystent kryminalnej Louise Rick (część trzecia opowiada o dochodzeniu w sprawie zamordowanej 15letniej Jemence – najprawdopodobniej chodzi o zabójstwo honorowe).
W sobotę od samego rana świeciło słoneczko, więc zaraz po porannym prysznicu i śniadaniu udaliśmy się Krzysiem na piękny pomost, aby tam sobie poleżeć, odpocząć, zrelaksować się i może nawet opalić :P Na tej ławce, ostatniej nocy, oglądaliśmy niebo. Dawno nie widziałam tak wielu gwiazd. Wspomnienie niezapomniane…
Na pomoście leżeliśmy do około 12.30 :) Spędziliśmy wspaniały czas ze znajomymi i cudowną 2letnią Polą :) Nie mogę zapomnieć jej małych stópek, które wyglądały przeuroczo w moich japonkach :P Cudownie było też naśladować z nią odgłosy zwierząt. Mój Krzyś został nawet jednodniowym bohaterem, ponieważ wskoczył do lodowatego jeziora (mnie oswojenie z wodą zajęło ok 20 minut) i popłynął wyłowić strącony przez wiatr różowy kapelusik Poli :) Ach ten mój bohater :P Potem przyjechali do nas nasi cudni znajomi. Rozpaliliśmy grilla nad jeziorkiem,
wypiliśy piwko
i dalej się relaksowaliśmy :) Po 15.00 wybraliśmy się na rowerki wodne. Kiedy część naszej grupy wypłynęła nie czekając na nas zrobiliśmy im mały żarcik. Pan udostępnił mi megafon i nakrzyczałam na nich z brzegu :P Zrozumieli, że to do nich (i że to tylko żart, a nie nakaz ewakuacji), kiedy krzyknęłam „niegrzeczni rowerkowicze” :P
Nie muszę pisać jak wspaniale się bawiliśmy na rowerkach wodnych. Oczywiście nie obeszło się bez jedzenia chipsów i picia piwka (nie pochwalam oczywiście picia na sprzęcie wodnym, ale na swoje usprawiedliwienie napiszę, że to nasi panowie pedałowali, poza tym wszyscy byliśmy w kapokach). Było cudownie!
Mała przerwa na kąpiel na środku jeziorka :)
Na ten wyjazd odważyliśmy się wziąć Kotulka. Miał zapewnione wszelkie wygody :) Na smyczce latał w okół domku i ogólnie robił furrorę :P
W niedziele w sumie poza pakowaniem i pożegnaniem nie zrobiliśmy nic szczególnego.
Musieliśmy wracać wcześniej niż reszta, bo dziś też musimy zacząć przygotowania do cyklinowania naszego mieszkania. Będzie hardcore… Ale Wy się nie martwcie, jakoś sobie poradzimy z tym bajzlem :P
Do następnego :*